
Po 10 latach w marketingu nadal nie wiem co to shadowban i preset na Lightrooma – więc zrobiłam samouczek— czyli słownik wyrażeń, które słyszysz na spotkaniu i udajesz, że rozumiesz, żeby nie wyjść na zgreda (lub boomerkę- to inne słowo z nowomowy), mimo że masz większe doświadczenie niż połowa pokoju razem wzięta.
A – Algorytm
Tajemnicza siła wyższa, która decyduje, czy Twój post zobaczy tysiąc osób, czy tylko Twoja mama. Można go „oszukać”, „rozgryźć” lub „złamać” – choć nikt nie wie, jak.
B – Brandbook
Biblia marki. Dokument, którego nikt nie czyta, ale każdy udaje, że zna na pamięć. Służy do tego, żeby komuś powiedzieć: „To niezgodne z brandbookiem”, gdy nie wiemy, co powiedzieć.
C – CTA (Call To Action)
Zawołanie do działania, czyli: „kliknij”, „kup teraz”, „zapisz się”, „nie przegap” albo – w wersji influencer – „link w bio, ziomeczki!”.
D – Digital nomad
Osoba, która pracuje z Bali, pije kokosa i wrzuca to na stories, udając, że właśnie kończy ważną prezentację, choć to po prostu mockup z Notiona.
E – Engagement rate
Święty Graal współpracy z markami. Nie liczy się liczba followersów – liczy się, ile z nich zostawiło serduszko, komentarz albo przynajmniej ziewnęło na widok Twojego posta.
F – Feed
Twoja cyfrowa witryna sklepowa. Musi być spójna, estetyczna i najlepiej w jednym kolorze, bo przecież życie też jest idealnie posegregowane kolorystycznie… prawda?
G – Giveaway
Internetowa wersja rozdawnictwa. Zazwyczaj: „Polub, zaobserwuj i oznacz 18 znajomych”, żeby wygrać świecę sojową i planner w kwiatki.
H – Hasztag
Magiczne zaklęcia. Czasem działają, czasem nie. Ale jak ich nie dasz, to na pewno nikt nie znajdzie Twojego „autentycznego” zdjęcia croissanta.
I – Influencer
Kiedyś: celebryta z Instagrama. Teraz: każdy, kto ma więcej niż 3 tysiące obserwujących i ochotę reklamować witaminy z kodem -10%.
J – Journey (Customer Journey)
Mapa podróży klienta. Od „widzę reklamę” do „wydaję za dużo”. Czasem jednak kończy się na „wrzuciłem do koszyka i zapomniałem”.
K – KPI (Key Performance Indicator)
Skrót, którym można rzucić w każdej prezentacji, żeby brzmieć profesjonalnie. Nikt nie wie, jak to mierzyć, ale wszyscy udają, że KPI to świętość.
L – Lightroom preset
Filtr na zdjęcie, dzięki któremu Twoja kawa wygląda jak ze słonecznego Toskanii, nawet jeśli pijesz ją w kuchni w dresie z promocji.
M – Mockup
Pozorowany design, który wygląda, jakby coś już istniało. Czyli: „Tu będzie nasza apka. Na razie to PowerPoint.”
N – Newsletter
Wiadomość, którą piszesz godzinami, analizujesz CTR, a potem czyta ją 6 osób, z czego połowa to Twoi znajomi z pracy.
O – Organic
Zasięg bez płacenia. Czyli mit. Chyba że jesteś kotem, niemowlakiem albo przypadkiem zrobiłeś viral.
P – Performance marketing
Czyli „kupimy reklamy i jakoś to będzie”. Przeważnie działa – o ile nie przepalisz całego budżetu w Google na słowo „buty”.
Q – Quality content
Czyli coś, co każdy chce robić, ale nikt nie potrafi zdefiniować. Może to super porada, może ładne zdjęcie, a może po prostu śmieszny kot. Bywa, że quality content to po prostu cokolwiek, co się klika.
R – ROI (Return on Investment)
To, co szef pyta, a Ty udajesz, że masz to gdzieś w raporcie. Czyli: „czy to się opłacało?”. Odpowiedź najczęściej brzmi: „To zależy…”, a potem się zmienia temat.
S – Shadowban
Internetowy Bigfoot. Wszyscy o nim mówią, nikt go nie widział. Ale jak Twój post ma zasięg mniejszy niż zwykle, to na pewno przez shadowban. Albo przez retrogradację Merkurego.
T – Target group (TG)
Grupa docelowa, czyli wymyślona persona: „Kasia, 28 lat, interesuje się jogą, je hummus i ma psa o imieniu Tosia”. Nieważne, że realna grupa odbiorców to jej tata i sąsiadka z trzeciego.
U – UGC (User Generated Content)
Czyli: niech użytkownicy zrobią robotę za nas. Zdjęcia, opinie, filmiki. Potem my to tylko repostujemy z dopiskiem: „Wasz feedback jest dla nas najważniejszy ❤️”.
V – Viral
Święty Graal internetu. Czego chcesz, ale nie możesz zaplanować. Najczęściej zdarza się przypadkiem, kiedy wrzucisz coś bez planu o 2 w nocy, i obudzisz się sławna.
W – Workflow
Zorganizowany sposób pracy, który ustalasz z zespołem… a potem nikt się go nie trzyma. Ale brzmi profesjonalnie na statusie.
X – (UX – User Experience)
Nie, to nie nazwa chłopaka z TikToka. UX to sposób, w jaki użytkownik „czuje się” w Twojej aplikacji, na stronie, w sklepie. Czyli: czy go to boli, czy może z przyjemnością kliknie „kup teraz”.
Y – YouTube strategy
Czyli 3-miesięczny plan publikacji, który kończy się na 1 filmie i zapomnieniu hasła do kanału. Ale brzmi dobrze na slajdzie.
Z – Zasięg
To, co wszyscy chcą mieć, ale najlepiej bez wydawania pieniędzy. Może być organiczny (czyli fartem), płatny (czyli budżet poszedł), albo zasięg ego – czyli „wszyscy o mnie mówią” (nawet jeśli to tylko mama i znajomy z liceum).
💥 Bonus:
- Buzzword – Słowo, które brzmi mądrze, ale po 5 użyciach traci sens. Idealne do slajdów w PowerPoincie i prezentacji na konferencji.
- Brief – Dokument, który miał być krótki, a wyszło z tego 17 stron poezji.
- Persona – Wyimaginowany człowiek, dla którego tworzymy treści, mimo że i tak wszystko zobaczy wujek Wiesiek.
Dajcie mi znać, jeśli czegoś zabrakło, chętnie uzupełnię i zrobię wydanie drugie poprawione 😉